Z bliska: Parę słów o 'Śmierci Marata' i kilku kłamstewkach Davida
16:55:00
Bo Charlotte Corday to zła kobieta była. Na tyle zła, że 12 lipca 1793 roku zasztyletowała słynnego dziennikarza, jednego z przywódców rewolucji francuskiej Jeana-Paula Marata. Kobieta jako jedna z żyrondystek umówiła się podstępem na spotkanie, aby rzekomo przedstawić mu nazwiska niewygodnych kontrrewolucjonistów. Prawdziwy plan wizyty był jednak zupełnie inny.
Ktoś powie: biedny Marat, kąpielą nie zdążył się nacieszyć, listu nie zdążył przeczytać, wszak właśnie taki obraz zmarłego zaprezentował nam akademik Jacques-Louis David. Problem w tym, że przekazy historyczne nie wskazują jednoznacznie w jakich okolicznościach Marat został dźgnięty nożem w klatkę piersiową. Niektórzy historycy podają, że jego ciało znaleziono na podłodze w ubraniu, inni rzeczywiście potwierdzają śmierć w wannie, jednak o wiele mniej atrakcyjną, niż ta, do której przekonuje nas David. Artysta postanowił uwiecznić śmierć swojego przyjaciela wg swoich zasad, które momentami dość mocno odbiegały od realiów.
Jacques Louis-David, "Śmierć Marata", 1793 |
Malarstwo propagandowe
David przyjaźnił się z Maratem, dlatego jego obraz jest hołdem złożonym przyjacielowi i programatorowi rewolucyjnych idei. Warto jednak wiedzieć, że Marat, pomimo martyrologicznej stylizacji, nie był ani trochę człowiekiem "świętym". Wręcz przeciwnie, jako zwolennik dyktatury i radykalnych rozwiązań wielokrotnie nawoływał do masowych mordów, krzycząc na łamach swojej gazety: "Mordujcie szlachtę, księży, bogaczy, pozostawcie po sobie tylko trupy i krew!" Umarł nasz czołowy przedstawiciel rewolucji? Straciliśmy człowieka? Zróbmy więc z niego bohatera, pokażmy, że oddał swoje życie w imię idei.
Bohater wystylizowany
Starając się pokazać Marata jako męczennika, David stylizuję scenę jego śmierci, która niemal natychmiast przywodzi
na myśl heroiczne losy antycznych bohaterów. To nie przypadek, że wanna, w
której leży Marat przypomina rzymski sarkofag. Ciało zmarłego, a zwłaszcza jego prawe, zwisające bezwładnie ramię do złudzenia przypomina ramię Chrystusa z
obrazu "Złożenie do grobu" Caravaggia. To tak, jakby David chciał nam
powiedzieć: spójrzcie, Marat umarł niczym Jezus, jest w nich tyle
podobieństw.
Caravaggio, "Zdjęcie z krzyża", fragment |
Wybiórczy realizm
Marat przez bardzo długi czas borykał się z chorą wątrobą i zmianami skórnymi, które zmuszały go do częstych kąpieli leczniczych, nasilających się zwłaszcza przez ostatnie 3 lata jego życia. Doktor Marata, Joseph E. Jelinek wspominał, że jego ciało pokryte było licznymi uciążliwymi i swędzącymi pęcherzami. Podczas wodnych seansów w solach mineralnych, Marat owijał sobie głowę ręcznikiem nasączonym w occie, co podobno miało niwelować uczucie dyskomfortu. Na obrazie Davida mężczyzna rzeczywiście posiada taki turban na głowie, na próżno szukać jednak na jego ciele jakichkolwiek oznak zapalenia skóry. Jakżeby to wyglądało, gdyby wielki człowiek rewolucji francuskiej, który zostaje ofiarą spisku, namalowany został ze swoimi paskudnymi defektami skórnymi? No nie wypada, przecież bohater musi być nieskazitelnie piękny. Ot, taki wybiórczy realizm.
Treść petycji przyniesionej rzekomo przez Corday: Moje wielkie nieszczęście czyni mnie godną twej łaskawości. |
Cisza i spokój
David zadbał, aby Marat na jego płótnie umierał w godności
i spokoju, a więc w okolicznościach, które były mu obce w momencie tragicznej
śmierci od dźgnięcia nożem. Jego twarz przepełniona jest łagodnością. W zasadzie, gdyby
nie znajomość tej historii, ciężko byłoby wywnioskować, że Marat został
zamordowany. Artysta postanowił usunąć wbity w klatkę piersiową nóż
umieszczając go symbolicznie przy dolnej krawędzi obrazu. W subtelny
sposób zaznaczył także ranę na piersi, kojarzącą się mocno z raną Chrystusa.
David wyciszył kompozycję, dzieląc ją horyzontalnie na dwie części. W dolnej
ukazał ciało Marata, a w górnej zaplanował ciemne, gładkie tło, potęgujące surowość i
monumentalizm.
Jest pięknie, ale nie do końca prawdziwie.
Jest pięknie, ale nie do końca prawdziwie.
0 komentarze
Zostaw komentarz, porozmawiajmy!