Powstało tu kiedyś kilka wierszy, czyli zachować od zapomnienia
17:54:00
Egon Schiele, Redhead woman, 1918 |
Zapewne część z Was pamięta, że moje nieśmiałe początki w sieci zaczęły się pod zupełnie innym pseudonimem, brzmiącym Rajstopy Hrabiny. Choć było to dość dawno, wracam często wspomnieniami do tych czasów, kiedy mało tu było sztuki, a dużo myśli, zapisków, emocji i przydrożnej poezji pisanej na kolanie w przypływie chwili. Z perspektywy czasu stwierdzam, że był to dla mnie bardzo zły czas, emocjonalnie jeden z najgorszych, ale też dający mnóstwo powodów aby pisać i przeżywać. Wracam dziś z wielkim sentymentem do kilku wierszy, jakie zapisałam sobie w notatniku wsadzonym gdzieś na dnie szuflady, wierszy, które po raz pierwszy ujrzały światło dziennie właśnie tu, na wcześniejszym blogu.
60 kilogramów trosk
od paru lat nie zmieniam wagi
to moja jedyna
stabilność
stabilność
***
Wybacz mi
ale nie przyjdę
ale nie przyjdę
potknęłam
się
i mi
wypadło
to
dziadostwo
co się
w klatce piersiowej
zalęgło
zalęgło
***
Świecą
światełka w wysokich pudełkach
smutki i troski na
twardych krzesełkach
pokój plus pokój równa się niepokój
***
planowanie
będę się
gubić i
wracać
szukać
i odnajdywać
plątać
i rozplątywać
i
bardzo mocno przeżywać
a
później będę pamiętać
cholernie
rozdrapywać
powracać
i wspominać
wspominać
wspominać
***
już wiem gdzie mam serce
odkryłam właśnie
to tam gdzie mnie boli w
klatce
poznałam też to miejsce
po którym los kopie mocno
głowę też choć nie na
karku
niezgodnie z
podręcznikiem
i bardzo wadliwy rozum
który nie udziela
poprawnych odpowiedzi
***
Nocny autoportret
Widzę palcami, dotykam
uchem
smakuję okiem nienasyconym
zwą mnie dziwakiem,
zmysłowym duchem
i nadwrażliwcem
nieskończonym
Przebywam w świecie
emocji wiecznej
nocnych oddechów i pełnej głowy
myśli splątanej i niebezpiecznej
wrażliwej
skóry, nerwowej mowy
Często
umieram, mocno to czuję
nieznośnym
krukom szarpać się daje
umieram
co dzień, po raz kolejny
rankiem
się budzę i zmartwychwstaje
0 komentarze
Zostaw komentarz, porozmawiajmy!